Mówiąc o człowieku, dotyka się także jego związku z naturą i podobieństw w świecie
organicznym. W grupach, które tworzę, nie ma dwóch postaci jednakowych.
Gromada ludzi, ptaków, owadów, garść liści – to tajemniczy zbiór wariantów
pewnego wzoru. Zagadka natury nie znoszącej dokładnych porównań czy nie
mogącej ich dokonać, podobnie jak ręka człowieka nie potrafi powtórzyć własnego
gestu. – Magdalena Abakanowicz
cytat za: Elżbieta Dzikowska, Polscy artyści w sztuce świata, Rosikon press, 2005.
Twórczość to tajemnicza sprawa. W pewnej chwili udaje się przelać energię w przedmiot,
ale co o tym rozstrzyga – nie wiemy i nigdy się nie dowiemy. Czy jest to bliskie działaniu
szamana? W niektórych kulturach to właśnie szaman jest tym, kto tworzy obiekty kultu.
Obiekty tak silnie przesycone energią, że mogą zabijać. – Magdalena Abakanowicz
cytat za: Elżbieta Dzikowska, Polscy artyści w sztuce świata, Rosikon press, 2005.
Fenomen prac Magdaleny Abakanowicz, jednej z największych artystek XX wieku, rozpatrywać można w wielu aspektach, które odkrywać będziemy zapewne jeszcze długo. Jej dzieła są skończone, mają określony kształt, ciężar, wielkość, a jednak w przedziwny sposób zmieniają się w zależności od przestrzeni jaką organizują i czasu, w którym sa prezentowane. To jakimi będą jutro pozostaje zagadką, ale na pewno będą inne, bo inny będzie człowiek, którego naturę obrazują. Zmieniają się też przez lata światła, wygląd, oświetlenie i proporcje, stąd te same formy nigdy nie są takie same, choć pozostają tak samo wspaniałe, a nawet nabierają z czasem i wraz ze zmianą miejsca jeszcze głębszego wyrazu. Dlatego prawdziwe są w Polsce, Europie, ale też muzeach Ameryki, Azji i Australii, gdzie są rozumiane i podziwiane. Prezentowana praca ma wymiar szczególny. Jest stosunkowo wczesną pracą artystki, niezwykle wyznacznikową. Stanowi bowiem jeden z pierwszych, jak nie pierwszy przykład nowego nurtu w działalności twórczej artystki, z którego najprawdopodobniej jest najbardziej znana. Rodził się on etapami, powstawał jakby pokonując kolejne etapy w widzeniu świata przez artystkę, ewoluował, wychodząc z jednej materii i tworząc kolejne byty. Około roku 1970 powoli zaczyna zmieniać się świat Abakanów. Do przestrzennych wielkoformatowych tkanin wkradają się grube pozostawione liny, węzły, pętle, labirynty widocznych sznurów. Powoli zapowiada się tężenie materii, scalanie, „drążenie tkanki”, jak sama nazywała to artystka w poszukiwaniu tego co najważniejsze w organizmie. Liny i sznury opuszczają często sam organizm, z którego się wywodzą. Pełzną po podłożu sal wystawowych, jakby same szukały ujścia swojej energii, stając się symbolem żywotności, biologii, ale też poszukiwań. Sygnalizują również nowy etap zainteresowań artystki. Fascynacja siłą biologiczną w Abakanach zamienia się w refleksję egzystencjalną, zachwyt nad naturą zamienia się w analizę natury człowieka, paradoksów jego istnienia i próbę ich przedstawienia. Poszukiwaniom tym artystka zostanie wierna do końca życia. Na różnych jego etapach, w różny sposób, ale nigdy nie pozostawiła już człowieka jako przedmiotu badań. Należy podkreślić, że ten moment przejścia do innego terenu zainteresowań jest niezwykle ważny w twórczości artystki. Kontrast między cyklami jest ogromny. Tchnący przepychem mięsistych, unerwionych, tętniących życiem form cykl Abakanów zostały połączony jakby linami z figurami z płótna workowego, głowami wypchanymi sznurami, kokonami, czy w końcu postaciami z brązu i ogromnymi instalacjami ze wszelkiego rodzaju materiałów. W twórczości artystki pozostaje już tylko to co niezbędne. Zostaje pozbawiona tego co ubiera, co kamufluje, a pozostaje to co najważniejsze – struktura, która mówi sama za siebie. Kształty, postaci, obiekty powstają jako efekt wiwisekcji , są dowodami na próbę dotarcia jak najgłębiej w naturę ludzką, są jak pisze Mariusz Hermansdorfer „negatywem człowieka – jego śladem”. Zmienia się tez rola widza. Wcześniej był wciągany jakby w świat natury, chciał wejść do wnętrza miękkich rozłożystych tworów, zjednoczyć się ze światem przyrody, poczuć się dobrze i komfortowo. Teraz bierze udział w analizie, jest uczestnikiem kontemplacji na temat własnego istnienia, jest uczestnikiem swoistego misterium. Zmiana w twórczości artystki powstała na skutek głębokiej refleksji nad otaczającą rzeczywistością. Codzienność składa się z ludzkich postaci, twarzy, tak do siebie podobnych, a jednak różnych. W tłumie, grupie wyglądamy jakby tak samo, różnice widoczne są z bliska. I tak jest w formach artystki. Każdy manekin jest integralną częścią grupy, nie bardzo różniącą się od innych, ale wystarczy chwila by spostrzec, że każdy jest zupełnie inny. Przyodziany, jak w skórę w jutowe płótno zdaje się nie różnić, mieć takie same organiczne części składowe, ale wykonuje inny gest, patrzy na co innego, myśli co innego. Postaci nie są nieruchome, żyją. Artystka zamyka ich w kadrze, jakby w stop klatce, chwyta ich wizerunek w trakcie ruchu, ponieważ jest on podstawą bytowania i poszukiwań. Bez poszukiwań nie ma rozwoju. Czarne manekiny z 1972 roku są jak naoczny przykład przemiany artystki. Mówią wszystko o tym procesie, który stał się znamienny dla jej sztuki. Z poprzednią wizją łączą je liny pełznące jeszcze po ziemi i jak pępowina łączące je z biologią. Ale są już postaciami, nie pozostawiają złudzeń, że powstały z myślą o człowieku, a może ściślej kobiety? Nadaje im to jeszcze głębszego sensu i stanowi o absolutnej kolekcjonerskiej rzadkości, o czym nie trzeba przekonywać znawców sztuki. Praca pozostawała przez długi okres czasu we własnej kolekcji artystki jako dzieło niezwykle intymne i symboliczne. Wystawiane właściwie zaraz po powstaniu w Düsseldorfie i Aberdeen było przez lata nie pokazywane w Polsce. Dopiero 5 lat temu mógł ją zobaczyć widz polski. Teraz może stać się częścią naszej przestrzeni, a można być bardziej niż pewnym, że zmieni ją i podporządkuje w niezwykły sposób, jak to było w zamyśle artystki blisko 50 lat temu.