Morellet, którego „systematyczne” podejście sprawia, że nawet Mondrian wygląda na nieco nieuporządkowanego, używa najoszczędniejszych, najbardziej minimalnych środków, by tworzyć sztukę, z której wyeliminowane są wszelkie ślady malarskiej wrażliwości.
(„The New York Times”, z dn. 22.II.1985, s. C21)
François Morellet wywodził swój artystyczny język ze sztuki konkretnej, uważał się za przynależnego do sfery Minimal Art oraz sztuki konceptualnej, wielokrotnie bywał także cytowany w kontekście Op-Artu. Jego twórczość, opierając się wszelkim próbom kategoryzacji, obejmuje zarówno malarstwo panelowe i grafikę, jak i sztukę architektoniczną oraz instalacje świetlne. W Polsce, najbliższym założeniom Morelleta artystą był Ryszard Winiarski. Obaj twórcy znali się z resztą i przyjaźnili, odkąd ich drogi po raz pierwszy skrzyżowały się w czasie słynnego sympozjum w holenderskim Gorinchem w 1976 roku.
Już w latach 60. Morellet wykorzystał przemysłowy charakter światła neonowego jako sposób na zredukowanie subiektywizmu w sztuce i wypracowanie trzeźwej i racjonalnie zrozumiałej perspektywy, ponieważ – jak twierdził: „neonowe światło jest twarde, czyste, bez cieni i odbić” Zamiast światła odbitego, w centrum uwagi jest samo źródło światła. Dla Morelleta obiekty sztuki – bo trudno patrząc przez pryzmat postrzegania sztuki przez artystę mówić o dziele – pokazują tylko to, czym są. Neonowe rurki mogą być ułożone w wyraźne formy, dzikie rytmy lub płynne linie w sposób, który może być na przemian wdzięczny, zadziwiający lub pogodny.
W swoich obrazach Morellet koncentrował się na podstawowych kształtach geometrycznych. Rozbijał je i rozluźniał zgodni z prawami matematyki, ale z żartobliwą lekkością. Kwadrat i koło pozostawały motywami przewodnimi, powracając wciąż na nowo w różnych postaciach. Gmatwa to nasze optyczne przyzwyczajenia i przynosi zaskakujące efekty. Na przykład artysta dzieli duże koło na wiele segmentów, które następnie składa w pozornie przypadkowy sposób, osiągając nieoczekiwany dla ludzkiego umysłu a przez to absurdalny wzór. Również kwadraty zostają postawione na głowie. Kiedy już uświadomimy sobie, że za każdą z tych kompozycji, bez względu na to, jak spontaniczna może się wydawać, kryje się starannie wyliczony system, czujemy się zmuszeni do poszukiwania tajnego kodu. W tym procesie nasze oczy zawsze kierują się artystycznymi regułami mieszczącymi się gdzieś pomiędzy przypadkiem a porządkiem.
Mimo całej swej racjonalnej precyzji, prace Morelleta triumfują zarówno poetycką estetyką, jak i bystrym humorem. Jak sam mówił: „bez humoru wszystko może stać się niestrawne, to znaczy w mojej pracy i w ogóle w moim życiu. Gdybym miał mówić poważnie o humorze, mogłoby to zaszkodzić mojemu zdrowiu”. Niezależnie od tego, czy opierają się na zasadzie porządkującej, czy na przypadku, zbudowane przez Morelleta systemy nigdy nie są celem samym w sobie. Artystę zdecydowanie bardziej interesowało czy odbiorca zdoła znaleźć w jego sztuce to, czego sam szuka. Do sztuki jako takiej podchodził z wielkim dystansem, mówiąc: „Zawsze starałem się walczyć z przecenianiem, sakralizacją, pretensjonalnością, ezoteryką, transcendencją i wielką powagą pewnych artystów i miejsc. Dlatego z celebrowanym dystansem obserwuję, jak moje systemy łączą się z przestrzenią, architekturą lub arcydziełem”.