Naczelnym powodem, dla którego malarz tworzy obraz, jest przekonanie, że malowanie prowadzi do zrozumienia jego sytuacji w życiu i w kosmosie. Malowanie jest formą dochodzenia do odpowiedzi na pytania dotyczące prawdy o życiu. Jest to język, w którym formułujemy i nadajemy sens naszej działalności jako ludzi.
– Stanisław Fijałkowski (Dzikowska E., Artyści mówią. Wywiady z mistrzami malarstwa, wyd. Rosikon Press, Warszawa 2011, s. 98.)
W latach 70. Stanisław Fijałkowski poświęcił pracy nad dwoma cyklami malarskimi – „Autostradami” oraz, wynikającymi z nich, „Studiami talmudycznymi”. Pierwszy z nich liczy sobie ponad 100 obrazów i odnosi się do współczesnego symbolu starotestamentowej drabiny Jakubowej. Historia opisana w Biblii opowiada o wizji, jaką ujrzał we śnie mężczyzna. Zobaczył drabinę, która połączyła niebo z ziemią i po której anioły mogły schodzić z nieba, a na jej szczycie stał Bóg Jahwe. Motyw drabiny Jakubowej był często poruszanym tematem przez artystów na przestrzeni historii sztuki. Przypowieść zainspirowała np. romantyka Williama Blakea czy symbolistę Marca Chagalla. Fijałkowski w wizji Jakubowej widział historię o połączeniu ducha z materią, świata duchowego z rzeczywistością. Pierwiastka duchowego szukał, bo – jak sam mówił: „sztuka jest również swoistym uprawianiem metafizyki, szczególną formą filozofowania. W dzisiejszym świecie, który zgubił wrażliwość religijną, owo wyczulenie na świat duchowy czy poczucie metafizyczne – jak mawiał Witkacy, sztuka dostarcza niektórych przeżyć, jakich dawniej dostarczała religia” (Fiajłkowski, Gierowski. Wizje malarstwa, wyd. Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, Sopot 2002, s. 12). Fijałkowski swe poszukiwania pierwiastka duchowego nazywał świeckim odpowiednikiem teologii, a za najbliższego sobie twórcę uważał Jerzego Nowosielskiego. Jako własny symbol poszukiwanych wartości Fijałkowski przyjął motyw drogi. Zaczął pracować nad tematem „Autostrad” i cykl ten kontynuował przez wiele lat. Poszczególne płótna składają się najczęściej z pasów, które przecinają się pod różnymi kątami. Rzadziej kompozycja „komplikuje się” przybierając formę, jak w przypadku oferowanej pracy, w czarne pasmo asfaltowej drogi przecinającej zielone wzgórza, które przywołują na myśl zwoje starożytnych pism. Te pozornie abstrakcyjne kompozycje, mające naśladować ulicę, połacie pobocza, rozpostarte nad nimi niebo, malowane są w charakterystyczny dla artysty sposób: doskonałe w kolorystyce, pozornie syntetyczne jednak z zachowaniem szczegółu detalu. Fijałkowski pisał: „Dynamika postrzegania i symboliczne znaczenie czterech podstawowych elementów płótna – góry, dołu, lewej i prawej strony – czynią z niego żywą istotę przez nas zrodzoną i z nami ściśle zjednoczoną” (Fijałkowski malowanie, wyd. Andzelm Gallery, Ząbki 2008, s. 14.). Również dobór barw nie był nigdy przypadkowy – o ile w technice graficznej Fijałkowski najchętniej posługiwał się czernią i bielą, o tyle w malarstwie chętnie używał zieleni, której przeciwstawiał błękit, żółć lub brąz. Kolory łączył z czterema podstawowymi żywiołami – obecność zieleni wskazywała na ziemię, błękit u góry oznaczał niebo, po lewej i po prawej umieszczał w kontrapozycji ogień i wodę. Tradycja łódzkiej szkoły, wpływ mistrza i profesora Strzemińskiego oraz fascynacja twórczością pionierów światowej awangardy sprawiły, że jego dzieła określane są mianem „wyrafinowanego i poetyckiego surrealizmu” lub „bezforemnej i geometrycznej abstrakcji ”. Artysta posługuje się stonowaną gamą kolorystyczną i tylko z pozoru niedbałymi figurami i formami – kołami, elipsami i liniami. Stanowią one dla artysty tylko środek wypowiedzi ale to sama wypowiedź, proces twórczy, są tu najistotniejsze, gdyż, według Fijałkowskiego, koncepcja znaczeniowa przychodzi później, znaczenia rodzą się w trakcie malowania, a weryfikują się na samym końcu. Proces ów jest zatem ściśle zespolony z życiem. „Malarstwo jest dla mnie techniką koncentracji, być może zbliżoną do jogi – mówił artysta. – Jest metodą harmonizowania obrazu świata z życiem wewnętrznym człowieka. Wydaje mi się, że w momencie prawdziwie twórczego zaangażowania otwierają się przed nami inne płaszczyzny rzeczywistości. Choć jestem przekonany, że piękno duchowe może pojawiać się również w najprostszych czynnościach, uprawia swój zawód malarza w nadziei na taką właśnie perspektywę dla siebie i tych, którzy zechcą mi towarzyszyć. W tej perspektywie wszystko da się połączyć, zjednoczyć. Wszystko może się zdarzyć” (Waller M., Stanisław Fijałkowski, wyd. Muzeum Narodowe w Poznaniu, Poznań 2011, s. 64).