Twórczość Edwarda Dwurnika stoi u samego początku tego szeregu polskich artystów, którzy dzisiaj stanowią o obrazie naszego malarstwa współczesnego. Poczęta z najskromniej pojętej ludycznej inspiracji sztuką polskiego prymitywa, sprowadziła obraz do jego funkcji elementarnej – rzeczowej rejestracji świata nieprzedstawionego.
(Edward Dwurnik. Warszawa, wyd. Galeria PBK, Warszawa 1999, s. 9.)
Edward Dwurnik w swoim malarstwie sięgał po tematy niejednokrotnie trudne w ich złożoności czy dwuznaczności. Nie wahał się komentować społecznie istotnych wydarzeń a jego obrazy scharakteryzować można jako rejestrację, zapis, dokumentację, ślad – kluczowe idee, jakie gościły w polskiej sztuce sprzed 1989 roku. Niewątpliwie nadrzędną cechą Dwurnika był zmysł obserwacji, wyczulone oko, umiejętność rozszyfrowywania nastrojów i podchwytywania sytuacji. Na szerszą skalę objawiło się to po raz pierwszy w 1981 roku. W cyklu „Warszawa” Dwurnik zawarł wówczas proroczą wizję stanu wojennego, którego oficjalne ogłoszenie przypadło na 13 grudnia tamtego roku. W zimowej scenerii stolicy umieścił wrony na śniegu, ale też zasieki i czołgi na pustych ulicach. Nazwę cyklu kojarzono z dziełem Grottgera pt. „Warszawa”, odnoszącym się do powstania styczniowego. I choć cykl „Warszawa” znalazł wielkie uznanie wśród krytyków opozycyjnych to lata 80. Przyniosły wiele kontrowersji wokół postaci Dwurnika.
Wprowadzenie stanu wojennego zaowocowało w środowisku artystycznym masowym bojkotem oficjalnych instytucji wystawienniczych. Do protestu dołączył również Dwurnik, który na początku 1982 roku zrezygnował z pokazu w Galerii Studio, a cenzura nie dopuściła do otwarcia jego wystawy w Galerii BWA w Lublinie wiosną tego samego roku. W tym czasie malarz odniósł jeden ze swych największych sukcesów – został zaproszony jako jedyny Polak do udziału w prestiżowych Documenta 7 w Kassel. Wobec Dwurnika zastosowano wówczas typową dla partyjnej władzy strategię – uzależniono mianowicie wydanie paszportu od uczestnictwa w oficjalnych przedsięwzięciach artystycznych. Dwurnik uległ – w 1983 roku odbyły się wystawy jego malarstwa w Biurach Wystaw Artystycznych we Wrocławiu i Poznaniu. Paradoksalnie jednak treść pokazanych obrazów przykuła powszechną uwagę – we Wrocławiu ludzie kładki kwiaty i zapalali świeczki przed galerią. Dzięki nieuwadze cenzora Dwurnikowi udało się przemycić niewygodne dla władzy treści. Jednak dla znacznej części środowiska artystycznego pójście na współpracę z władzą było aktem niewybaczalnym. Gdy w 1983 roku Dwurnik otrzymał Nagrodę Komitetu Kultury Niezależnej „Solidarności”, przyznaną mu „za twórczość malarską, a zwłaszcza za powstały w początkach roku 1981 cykl obrazów ukazujących proroczo i metaforycznie stan wojenny w Warszawie”, kilkudziesięciu artystów wystosowało list otwarty z żądaniem odebrania nagrody Dwurnikowi za złamanie bojkotu i pokazywanie prac w salonach BWA. Dwurnik został wyizolowany w środowisku artystów. W 1983 roku został zmuszony do wycofania swoich obrazów z wystawy „Znak Krzyża” zorganizowanej z okazji przyjazdu do Polski papieża Jana Pawła II.
W dotkniętym tak ostrą krytyką i wykluczeniem Dwurniku zadziałał wówczas mechanizm przekory. W tym samym roku wziął bowiem udział w 10. Prezentacjach Malarzy Krajów Socjalistycznych w Szczecinie, a w lutym 1984 roku został członkiem-założycielem reżimowego Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików (ZPAMiG), jednego z neo-związków powstałych po rozwiązaniu Związku Polskich Artystów Plastyków. W 1984 roku powstał obraz „Lubię tę trzynastkę”. Wbrew radosnemu tytułowi, świat na obrazie staje do góry nogami, dosłownie i w przenośni. Patrol dwóch żołnierzy LWP na tle zimowego, szarego, smutnego i opustoszałego krajobrazu – widok tak mocno kojarzony z wydarzeniami grudniowymi 1981 roku w pierwszym odruchu przejmuje. Boli w tym kontekście przewrotny tytuł. Dopiero później dostrzegamy charakterystyczną dla Dwurnika groteskę sytuacji przedstawionej na obrazie. Rozpostarty za plecami dwóch żołnierzy krajobraz więziennych baraków namalowany jest do góry nogami, jakby świat właśnie stanął na głowie. Absurdalność sytuacji zostaje tu przefiltrowana przez groteskowy język artysty. W zależności od ustawienia płótna żołnierze lub otaczający ich świat przyjmują nienaturalną pozycję. Dwurnik kładzie silny akcent na nienormalność zaistniałej sytuacji, wpisując w tę narrację również sam tytuł. Czy tak mogło wyglądać rozliczenie się z falą krytyki, jaka dotknęła artystę w roku poprzedzającym powstanie obrazu? Czy za jego pomocą, będąc równocześnie po drugiej stronie barykady, wysyłał on sygnał środowisku, które go wykluczyło? „Lubię tę trzynastkę” pozostanie nie tylko charakterystycznym dla Dwurnika groteskowym komentarzem do rzeczywistości ale również, a może przede wszystkim, polem bardzo osobistej walki, jaką przyszło mu stoczyć w tamtych latach.