Aukcje
Wystawy
Obrazy galerii
Zaproponuj obiekt
KUP SPRZEDAJ Usługi
Inspiracje
O nas
Kontakt
pl
pl
en
pln
pln
eur
usd
chf
83.

Edward Dwurnik
(1943-2018)

Lubię tę trzynastkę, 1984

olej, płótno / 146 x 114 cm

sygn. p.d.: 1984 DWURNIK

Estymacja:
150 000 - 250 000 
Cena wylicytowana:
130 000 *
83.

Edward Dwurnik
(1943-2018)

olej, płótno / 146 x 114 cm

sygn. p.d.: 1984 DWURNIK

Podatki i opłaty

  • Do kwoty wylicytowanej doliczana jest opłata aukcyjna.
    Stanowi ona część końcowej ceny obiektu i wynosi 20%.
  • Do kwoty wylicytowanej doliczona zostanie opłata z tytułu "droit de suite" według progów zawartych w regulaminie aukcji. Do 50 tys. euro stawka opłaty wynosi 5%.

Poznań, kolekcja prywatna
Agra-Art, aukcja 13.12.2020, poz. 117
Polska, kolekcja prywatna
Piękna Gallery, aukcja 23.10.2019, poz. 45
Warszawa, kolekcja prywatna
Agra-Art, aukcja 20.11.2005, poz. 93

Barcelona, Międzynarodowe Targi Sztuki, Glassnost i Perestrojka, 1989.
Toruń, BWA, Edward Dwurnik. Malarstwo, 5-24 września 1989.
Zamość, BWA, Edward Dwurnik. Malarstwo, lipiec 1989.
Ostrów Wielkopolski, Galeria Sztuki Współczesnej, Edward Dwurnik, 14 kwietnia – 11 maja 1989.
Warszawa, Pracownia Dziekanka, kooperacja. Edward Dwurnik, Pola Dwurnik, 5 – 15 listopada 1985

Twórczość Edwarda Dwurnika stoi u samego początku tego szeregu polskich artystów, którzy dzisiaj stanowią o obrazie naszego malarstwa współczesnego. Poczęta z najskromniej pojętej ludycznej inspiracji sztuką polskiego prymitywa, sprowadziła obraz do jego funkcji elementarnej – rzeczowej rejestracji świata nieprzedstawionego.

(Edward Dwurnik. Warszawa, wyd. Galeria PBK, Warszawa 1999, s. 9.)

 

Edward Dwurnik w swoim malarstwie sięgał po tematy niejednokrotnie trudne w ich złożoności czy dwuznaczności. Nie wahał się komentować społecznie istotnych wydarzeń a jego obrazy scharakteryzować można jako rejestrację, zapis, dokumentację, ślad – kluczowe idee, jakie gościły w polskiej sztuce sprzed 1989 roku. Niewątpliwie nadrzędną cechą Dwurnika był zmysł obserwacji, wyczulone oko, umiejętność rozszyfrowywania nastrojów i podchwytywania sytuacji. Na szerszą skalę objawiło się to po raz pierwszy w 1981 roku. W cyklu „Warszawa” Dwurnik zawarł  wówczas proroczą wizję stanu wojennego, którego oficjalne ogłoszenie przypadło na 13 grudnia tamtego roku. W zimowej scenerii stolicy umieścił wrony na śniegu, ale też zasieki i czołgi na pustych ulicach. Nazwę cyklu kojarzono z dziełem Grottgera pt. „Warszawa”, odnoszącym się do powstania styczniowego. I choć cykl „Warszawa” znalazł wielkie uznanie wśród krytyków opozycyjnych to lata 80. Przyniosły wiele kontrowersji wokół postaci Dwurnika.

Wprowadzenie stanu wojennego zaowocowało w środowisku artystycznym masowym bojkotem oficjalnych instytucji wystawienniczych. Do protestu dołączył również Dwurnik, który na początku 1982 roku zrezygnował z pokazu w Galerii Studio, a cenzura nie dopuściła do otwarcia jego wystawy w Galerii BWA w Lublinie wiosną tego samego roku. W tym czasie malarz odniósł jeden ze swych największych sukcesów – został zaproszony jako jedyny Polak do udziału w prestiżowych Documenta 7 w Kassel. Wobec Dwurnika zastosowano wówczas typową dla partyjnej władzy strategię – uzależniono mianowicie wydanie paszportu od uczestnictwa w oficjalnych przedsięwzięciach artystycznych. Dwurnik uległ – w 1983 roku odbyły się wystawy jego malarstwa w Biurach Wystaw Artystycznych we Wrocławiu i Poznaniu. Paradoksalnie jednak treść pokazanych obrazów przykuła powszechną uwagę – we Wrocławiu ludzie kładki kwiaty i zapalali świeczki przed galerią. Dzięki nieuwadze cenzora Dwurnikowi udało się przemycić niewygodne dla władzy treści. Jednak dla znacznej części środowiska artystycznego pójście na współpracę z władzą było aktem niewybaczalnym. Gdy w 1983 roku Dwurnik otrzymał Nagrodę Komitetu Kultury Niezależnej „Solidarności”, przyznaną mu „za twórczość malarską, a zwłaszcza za powstały w początkach roku 1981 cykl obrazów ukazujących proroczo i metaforycznie stan wojenny w Warszawie”, kilkudziesięciu artystów wystosowało list otwarty z żądaniem odebrania nagrody Dwurnikowi za złamanie bojkotu i pokazywanie prac w salonach BWA. Dwurnik został wyizolowany w środowisku artystów. W 1983 roku został zmuszony do wycofania swoich obrazów z wystawy „Znak Krzyża” zorganizowanej z okazji przyjazdu do Polski papieża Jana Pawła II.

W dotkniętym tak ostrą krytyką i wykluczeniem Dwurniku zadziałał wówczas mechanizm przekory. W tym samym roku wziął bowiem udział w 10. Prezentacjach Malarzy Krajów Socjalistycznych w Szczecinie, a w lutym 1984 roku został członkiem-założycielem reżimowego Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików (ZPAMiG), jednego z neo-związków powstałych po rozwiązaniu Związku Polskich Artystów Plastyków. W 1984 roku powstał obraz „Lubię tę trzynastkę”. Wbrew radosnemu tytułowi, świat na obrazie staje do góry nogami, dosłownie i w przenośni. Patrol dwóch żołnierzy LWP na tle zimowego, szarego, smutnego i opustoszałego krajobrazu – widok tak mocno kojarzony z wydarzeniami grudniowymi 1981 roku w pierwszym odruchu przejmuje. Boli w tym kontekście przewrotny tytuł. Dopiero później dostrzegamy charakterystyczną dla Dwurnika groteskę sytuacji przedstawionej na obrazie. Rozpostarty za plecami dwóch żołnierzy krajobraz więziennych baraków namalowany jest do góry nogami, jakby świat właśnie stanął na głowie. Absurdalność sytuacji zostaje tu przefiltrowana przez groteskowy język artysty. W zależności od ustawienia płótna żołnierze lub otaczający ich świat przyjmują nienaturalną pozycję. Dwurnik kładzie silny akcent na nienormalność zaistniałej sytuacji, wpisując w tę narrację również sam tytuł. Czy tak mogło wyglądać rozliczenie się z falą krytyki, jaka dotknęła artystę w roku poprzedzającym powstanie obrazu? Czy za jego pomocą, będąc równocześnie po drugiej stronie barykady, wysyłał on sygnał środowisku, które go wykluczyło? „Lubię tę trzynastkę” pozostanie nie tylko charakterystycznym dla Dwurnika groteskowym komentarzem do rzeczywistości ale również, a może przede wszystkim, polem bardzo osobistej walki, jaką przyszło mu stoczyć w tamtych latach.    

Łatwiej mi malować niż mówić. U mnie obraz jest formą wypowiedzi, malarstwo to mój sposób na życie i nie chodzi tylko o to, że to mój sposób zarabiania, nie – malując, komentuję rzeczywistość i wyrażam siebie. – Edward Dwurnik

(Czyńska M., Moje królestwo. Rozmowa z Edwardem Dwurnikiem, Wołowiec 2016, s. 11.)

Edward Dwurnik był wybitnym polski malarzem i grafikiem. W latach 1963-1970 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, na Wydziale Malarstwa, Grafiki oraz Rzeźby. W 1965 roku rozpoczął swoją słynną serię widoków miast zatytułowaną „Podróże autostopem”. Później stworzył jeszcze kilka innych cykli, jak „Sportowcy” (1972-1978) ukazujący bohaterów zwykłej PRL-owskiej codzienności w komiksowo-karykaturalny sposób, upamiętniającą ofiary stalinizmu „Drogę na Wschód” (1989-1991) czy cykl „Od Grudnia do Czerwca” (1990-1994) poświęcony okresowi stanu wojennemu w Polsce. W jego twórczości znaleźć można także obrazy niezaangażowane, np. cykl mocno awangardowych morskich pejzaży pt. „Błękitne” (lata 90.) lub barwnych abstrakcji w technice action painting pt. „Dwudziesty piąty”. Inne serie to m.in. „Portret”(od lat 70.), „Robotnicy” (lata 80.), „Niech żyje wojna!” (1991-1993), „Niebieskie miasta”(od 1993), „Diagonalne” (od 1996) czy „Wyliczanka”(od 1996).

Dwurnik wymieniany jest jako jedyny polski artysta, któremu udało się odnieść międzynarodowy sukces przed transformacją (m.in. udział w „documenta 7” w Kassel w 1982 roku). Był też jedynym twórcą, który niezależnie od uznania w kręgach profesjonalnych, cieszył się popularnością we wszystkich środowiskach odbiorców sztuki. Niepokorny i prowokacyjny, zmienny i nieprzewidywalny, pełen diabelskiego poczucia humoru – budził skrajne reakcje i poruszenie, także wśród twórców najmłodszego pokolenia. Był również autorem projektów do monumentalnych kompozycji malarskich w przestrzeni publicznej oraz twórcą rysunków i gwaszy do filmów animowanych: „Warzywniak, 360 stopni” (2007) oraz „Oaza” (2009).

Zasadniczą rolę w ukształtowaniu jego postawy twórczej odegrała postać Nikifora, którego prace zobaczył latem 1965 roku na wystawie w Kielcach. Spotkanie ze sztuką krynickiego prymitywisty stało się bodźcem do rozpoczęcia jeszcze w tym samym roku największego i najdłużej trwającego cyklu „Podróże autostopem”. Obrazy te łączyły w sobie cechy dokumentu i malarstwa symbolicznego. Ukazując miasta widziane z lotu ptaka, artysta pragnął oddać ich atmosferę, a wplatając w tę barwną opowieść ironiczny dowcip ukazywał swój niepokorny i prowokacyjny charakter. Wiele lat później Dwurnik wspominał: „[Nikifor] był moim najważniejszym mistrzem, właściwie jedynym. (…) Do dzisiaj ilekroć wychodzę w plener lub maluję akwarelką, mam przed oczami tamtą wystawę”.