12. Józef Chełmoński - Targ wiejski, 1882

  • Poprzedni

    Poprzednia praca

    Józef Brandt
    - Studium do obrazu Zaloty kozaka, ok. 1874,

  • Następny

    Następna praca

    Leon Wyczółkowski
    - Autoportret konny / Powitanie stepów, 1892,

wszystkie obiekty

Opis obiektu

Czy dziś mamy swoją twarz po Chełmońskim, tym wielkim poecie i artyście? Sarmata, Polak. W Paryżu nazywano go genialnym barbarzyńcą (…) Chełmoński bliski mi przez temat, kraj, poezję, pejzaż, szlachtę, lud, konie. Chełmoński także wielki poeta, wielki pan, syn ziemi. – Leon Wyczółkowski

Tak pisał o Józefie Chełmońskim Leon Wyczółkowski, kiedy podczas swojego pierwsze - go pobytu w Paryżu korzystał gościnnie z jego pracowni. Był pod wielkim wrażeniem obrazów mistrza, a największe wrażenie zrobiła na nim, jak to później określił, ich „polskość”. Zdaje się, że była wtedy i jest dotąd pierwszą impresją, jaka nasuwa się nam, podziwiającym obecnie prace mistrza. W Paryżu nazywano go barbarzyńcą, ponieważ jako jeden z niewielu przebywających wówczas w Paryżu artystów nie uległ w swej twórczości wpływom innych prądów. Uważany była za niezwykle samodzielnego i pewnego siebie artystę. Znał doskonale wszystkie „nowalije”, jak zwykł mówić o panujących wówczas w Europie nowych prądach, ale za wszelką cenę pragnął płynąć pod prąd i zachować własną odrębność.

Historycy sztuki zgodnie twierdzą, że takie odwrócenie się od tego co niesie ze sobą czas w sztuce było ryzykowne i że unieść mógł je tylko prawdziwy talent, oparty na niepodrabianym, niepowtarzalnym autentyzmie. Możemy dziś podziwiać rzeczywiście oddzielny, swoisty tylko dla polskiej kultury charakter prac, prawdziwy, rasowo polski temperament. Fenomenem jest, że prace Chełmońskiego tego typu cieszyły się ogromnym powodzeniem handlowym w całej Europie. Kupowali je zagraniczni kolekcjonerzy również zza oceanu doceniając niesamowity warsztat malarski, ale przede wszystkim klimat. Pomogła w tym zapewne bardzo korzystna dla artysty umowa z marszandem Goupilem oraz złoty medal na wystawie światowej w1889 roku. Jeśli jednak zaznajomimy się bliżej ze wspomnieniami Chełmońskiego, z listami, które pisał do swoich mentorów z Paryża, to dowiemy się, że najwięcej artysta zaczerpnął ze wschodnich kresów Polski. To na Ukrainie zbliżył się bezpośrednio do natury, będąc prawdziwie zachwyconym kresowym rozmachem życia i bezbrzeżną stepową przestrzenią. Obserwacje z podróży na Ukrainę uczyniły go niezrównanym znawcą i malarzem rozhukanych koni kresowych, zaprzęgów i scen z życia codziennego wsi ukraińskiej. Obrazy, które były tam jego udziałem wryły się na stałe w pamięć i niejednokrotnie artysta w późniejszym okresie po mistrzowsku wykorzystywał zapamiętane typy i motywy ukraińskie. Jak określić więc kierunek w jakim tworzył Chełmoński? Niewątpliwie bliżej artyście do realizmu niż do idealistycznie nastrojonego liryka. Nie był to jednak suchy, fotograficzny realizm. Do tego odwołuje się Maciej Masłowski porównując prezentowana pracę do impresjonistycznego Targu na kwiaty Pankiewicza, czy dalej – do malarstwa Maneta. Chełmoński mógłby nie być do końca zadowolony. Wiemy jak bardzo zależało mu na niezależności twórczej. Ale rzeczywiście trudno nie zwrócić uwagi na charakterystyczne rozmieszczenie białych plam - konia i obrusów, scenerię jaką tworzą dachy nad stołami i grę świateł. Naturę bardzo trudno oszukać, a w Chełmońskim tkwiła jednak od zawsze dusza wielkiego poety. To sprawiało, że wypowiadał się językiem środków wprawdzie realistycznych, ale tworzył trudny do opisania w słowach czar zatrzymanej chwili codzienności, można by nazwać czar swojskości. Chcąc, nie chcąc musiał użyć do tego środków odzwierciedlających impresję. Niemal słyszymy jarmarczny zgiełk, nawoływania, czujemy upał i zapachy od - dychającego, żyjącego targu. Tego nie potrafiłby zrobić zwykłe realista. To domena prawdziwego wirtuozera, plastyka płótna, czarodzieja.

Proweniencja

Poznań, kolekcja prywatna
depozyt Muzeum Okręgowego w Suwałkach
Warszawa, kolekcja prywatna
USA, kolekcja Toma Podla
kolekcja Anrzeja Ciechanowskiego (do 1984)
kolekcja Maksymiliana Węgrzynka

Reprodukowany

Masłowski M, Józef Chełmoński, Warszawa, 1973 il. 16
Jordanowski S, Vademecum malarstwa polskiego, Bicentennial Publishing Corporation, 1988, il. XIII
Kamyszew Ch.D, Discovering Eye : Polish Painting in the Collection of Tom Podl, Polish Museum of America, 1993, nr 3 
Król A., Tanikowski A., Kolory tożsamości. Sztuka polska z amerykańskiej kolekcji Toma Podla, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2001, str. 47

Biogram artysty

Czy dziś mamy swoją twarz po Chełmońskim, tym wielkim poecie i artyście? Sarmata, Polak. W Paryżu nazywano go genialnym barbarzyńcą (…) Chełmoński bliski mi przez temat, kraj, poezję, pejzaż, szlachtę, lud, konie. Chełmoński także wielki poeta, wielki pan, syn ziemi. 

– Leon Wyczółkowski

Józef Chełmoński urodził się w 1849 roku w Łowiczu. Wielka artystyczna wrażliwość zaszczepiona została mu jeszcze w dzieciństwie przez ojca, z którym łączyła go silna, emocjonalna więź. W 1867 roku młody Józef zapisuje się do warszawskiej Klasy Rysunkowej, jedynej wówczas uczelni artystycznej w Królestwie Polskim. Jednocześnie z nauką w Klasie Rysunkowej Chełmoński wstąpił do prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. Artysta zawsze podkreślał ogromną rolę, jaką w jego życiu twórczym odegrał Gerson, pisał o nim: "człowiek obdarzony gorącą miłością wszystkiego, co szlachetne i wielkie". Mistrz stał się głównym mentorem Chełmońskiego. Wpajana studentom zasada, że aby malować rzeczy wzniosłe, trzeba samemu się udoskonalić, stała się myślą przewodnią życia artysty. Pragnienie stania się dobrym, by móc wywołać potem to uczucie w widzu, jest widoczne w całej jego twórczości. W połączeniu z ogromnym naciskiem, jaki Gerson kładł na akademicki warsztat rysunkowy i studiowanie natury, idea ta dawała przyszłemu mistrzowi Chełmońskiemu najlepszą z możliwych podstaw studiowania malarstwa.

Na przełomie listopada i grudnia 1871 roku Chełmoński wyjechał na dalsze studia do Monachium. Ciekawostką jest, że stało się to przy wydatnej pomocy Maksymiliana Gierymskiego. Przekazał on swój obraz na loterię, dochód z której przeznaczony został na opłacenie pobytu Chełmońskiego w Monachium. W okresie jego pobytu rezydowała tamże cała kolonia artystów polskich na czele z Józefem Brandtem i Maksymilianem Gierymskim. Wokół tych dwóch uznanych skupiła się grupa młodszych, różnie uzdolnionych, których drogi artystyczne potoczyły się w bardzo różnych kierunkach, m. in. Wojciech Kossak, Jan Rosen, Stanisław Witkiewicz, Tadeusz Dowgird. Mówiło się nawet wtedy o czymś na kształt "polskiego Monachium", czyli dużej grupie polskich artystów, których oprócz polskości łączyły sny o wielkości, sztuka ale też nędza i najrozmaitsze dziwactwa.

Chełmoński nie studiował długo na Akademii, prawdopodobnie były to dwa semestry. Bardzo szybko postanowił poświęcić się tylko malowaniu, tym bardziej, że przy wydatnej pomocy Brandta i Gierymskiego mógł zbywać prace i posyłać środki rodzinie. Pomimo niewątpliwej przyjemności z obcowaniem ze sztuką dawnych mistrzów, którą miał okazję oglądać w Starej Pinakotece, czy też ze sztuką współczesną, prezentowaną wówczas na licznych wystawach, Chełmoński nie czuł się najlepiej w Monachium. Był najprawdopodobniej rozczarowany również Akademią i bardzo tęsknił. Nostalgii nie uleczyła nawet znaczna poprawa warunków materialnych. Pociechą i natchnieniem była w tym okresie poezja Adama Mickiewicza, a zwłaszcza Pana Tadeusza.

W 1874 roku Chełmoński wyjeżdża na Ukrainę i stamtąd wraca już do Warszawy. Pobyt na Ukrainie w pewien sposób ukierunkował dalszą twórczość artysty. Zyskała ona nowego ducha, swobodę i pokazała w pełni niezmiernie bliskie naturze oblicze artysty. Chełmoński pokochał kresy. Dzięki swojej fotograficznej pamięci motywy i tematy z Podola, Ukrainy, z biegiem lat z Wołynia, Pińszczyzny, Polesia i Litwy, stawały się tematem jego najlepszych prac (Babie lato, Przed odjazdem gości na Ukrainie, Stróż nocny). Zapamiętywał, a następnie malował w swojej sławnej pracowni, na ostatnim piętrze Hotelu Europejskiego w Warszawie.

Niestety wystawa w TZSP sztandarowych dzieł nie przyniosła zamierzonego efektu. Prace, o zgrozo, nie znalazły uznania ani wśród publiczności ani krytyki. Rozczarowany artysta postanawia więc wyjechać do Paryża, gdzie spodziewa się lepszego odbioru prac, mimo że jak sam pisze "(…) przywiązanie do swoich było mi podstawą czynów moich i zajęć, gdy mi tego zabraknie – sądzę, że mi znów tak źle będzie, jak już było". Dzięki pomocy tym razem Cypriana Godebskiego i jego żony, Chełmoński w połowie listopada 1875 roku wyjechał do Paryża. W miejscowości Neuilly wraz z Godebskim i Piątkowskim urządzili pracownie w jednym domu, który wkrótce stał się miejscem ówczesnych spotkań malarskich znajomych artystów. Chełmoński nie był jednak i w tym środowisku szczęśliwy. Ciągle tęsknił za krajem, ale też zapewne był rozgoryczony niezrozumieniem rodaków.

Sytuacje zmienił paryski Salon 1876 roku, gdzie obrazy artysty wzbudziły spore zainteresowanie marszandów, publiczności i krytyki. Chełmoński rozpoczął współpracę ze znanym marszandem Adolphem Goupilem. W jego korespondencji znaleźć można notatkę dotyczącą Chełmońskiego: "Od czasu Gericault nikt z taką siłą koni nie traktował". Prace artysty zaczęły być również sprzedawane w Ameryce, nabywcą był znany kolekcjoner Wiliam Stewart, a także Henry Gibson. Ostatecznie artysta pozostał w Paryżu dwanaście lat. Ukoronowaniem tego okresu było niewątpliwie Grand Prix na Wystawie Powszechnej w Paryżu. Był to czas dobrych warunków bytowych, spowodowanych dużą zbywalnością dzieł. Niemożliwe jednak było uniknięcie rutyny w tej sytuacji. Zamówień od sprzedających obrazów było dużo więcej niż prac. Normalnym stało się więc, że motywy zaczęły się powtarzać, a sam artysta czerpiący z pamięci, a nie ze świeżo przeżywanych emocji, popadł w swego rodzaju manierę, którą Chełmońskiemu, zwłaszcza przyjaciele, zaczęli wypominać.

Pobyt w Paryżu zapewnił Chełmońskiemu sławę w środowisku, dał niezależność finansową, ale uważa się, że niestety nie posunął go w rozwoju drogi twórczej. Można by na ten temat polemizować. Okres francuski przyniósł bowiem Chełmońskiemu zainteresowanie pejzażem. Stało się ono paradoksalnie przyczynkiem do odrodzenia twórczego, w innym charakterze, ale nie mniej artystycznie genialnego. Zmęczenie głośnym życiem paryskim, spadek cen obrazów i związane z tym pogorszenie sytuacji materialnej sprawiły, że Chełmoński wrócił do kraju. Za pożyczone pieniądze kupił niewielki majątek blisko Grodziska – Kuklówka i osiedlił się tam wraz z córkami, by poświęcić się teraz całkowicie malarstwu pejzażowemu. Dokonał również pewnego przewartościowania własnych dążeń, zwrócił się do religijności, mistyczności, a efektem tego były przepiękne pejzaże, liryczne krajobrazy z jedną myślą przewodnią, której nie sposób nie dostrzec podziwiając te prace: uwielbienie niemal panteistyczne dla przyrody połączone z poszukiwaniem religijnej prawdy. Józef Chełmoński zmarł w 1914 roku w swoim majątku w Kuklówce.

Nr katalogowy: 12

Józef Chełmoński (1849 - 1914)
Targ wiejski, 1882


olej, płótno / 59 x 90,5 cm
sygn. l.d.: JÓZEF CHEŁMOŃSKI 1882


Estymacja:
1 000 000 - 1 500 000 zł
223 714 - 335 571 EUR
265 252 - 397 878 USD

Cena sprzedaży:
1 250 000 zł
279 643 EUR
331 565 USD

Aukcja Dzieł Sztuki 8 grudnia 2020

8 grudnia godz. 19.00
aukcja odbędzie się online

wystawa przedaukcyjna:
20 listopada - 8 grudnia
Galeria Domu Aukcyjnego
ul. Wiejska 20, Warszawa

Licytuj online

ZLECENIE LICYTACJI

Zapytaj o obiekt   

Newsletter

Zapisując się na newsletter Domu Aukcyjnego Polswiss Art otrzymujesz: