11. Józef Chełmoński - Kaczki nad wodą, 1886

  • Poprzedni

    Poprzednia praca

    Kazimierz Lasocki
    - Orka, 1911,

  • Następny

    Następna praca

    Leon Wyczółkowski
    - Góral, 1902,

wszystkie obiekty

Proweniencja

Kraków, kolekcja prywatna

Wystawiany

Kraków, Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych

Biogram artysty

Czy dziś mamy swoją twarz po Chełmońskim, tym wielkim poecie i artyście? Sarmata, Polak. W Paryżu nazywano go genialnym barbarzyńcą (…) Chełmoński bliski mi przez temat, kraj, poezję, pejzaż, szlachtę, lud, konie. Chełmoński także wielki poeta, wielki pan, syn ziemi. 

– Leon Wyczółkowski

Józef Chełmoński urodził się w 1849 roku w Łowiczu. Wielka artystyczna wrażliwość zaszczepiona została mu jeszcze w dzieciństwie przez ojca, z którym łączyła go silna, emocjonalna więź. W 1867 roku młody Józef zapisuje się do warszawskiej Klasy Rysunkowej, jedynej wówczas uczelni artystycznej w Królestwie Polskim. Jednocześnie z nauką w Klasie Rysunkowej Chełmoński wstąpił do prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. Artysta zawsze podkreślał ogromną rolę, jaką w jego życiu twórczym odegrał Gerson, pisał o nim: "człowiek obdarzony gorącą miłością wszystkiego, co szlachetne i wielkie". Mistrz stał się głównym mentorem Chełmońskiego. Wpajana studentom zasada, że aby malować rzeczy wzniosłe, trzeba samemu się udoskonalić, stała się myślą przewodnią życia artysty. Pragnienie stania się dobrym, by móc wywołać potem to uczucie w widzu, jest widoczne w całej jego twórczości. W połączeniu z ogromnym naciskiem, jaki Gerson kładł na akademicki warsztat rysunkowy i studiowanie natury, idea ta dawała przyszłemu mistrzowi Chełmońskiemu najlepszą z możliwych podstaw studiowania malarstwa.

Na przełomie listopada i grudnia 1871 roku Chełmoński wyjechał na dalsze studia do Monachium. Ciekawostką jest, że stało się to przy wydatnej pomocy Maksymiliana Gierymskiego. Przekazał on swój obraz na loterię, dochód z której przeznaczony został na opłacenie pobytu Chełmońskiego w Monachium. W okresie jego pobytu rezydowała tamże cała kolonia artystów polskich na czele z Józefem Brandtem i Maksymilianem Gierymskim. Wokół tych dwóch uznanych skupiła się grupa młodszych, różnie uzdolnionych, których drogi artystyczne potoczyły się w bardzo różnych kierunkach, m. in. Wojciech Kossak, Jan Rosen, Stanisław Witkiewicz, Tadeusz Dowgird. Mówiło się nawet wtedy o czymś na kształt "polskiego Monachium", czyli dużej grupie polskich artystów, których oprócz polskości łączyły sny o wielkości, sztuka ale też nędza i najrozmaitsze dziwactwa.

Chełmoński nie studiował długo na Akademii, prawdopodobnie były to dwa semestry. Bardzo szybko postanowił poświęcić się tylko malowaniu, tym bardziej, że przy wydatnej pomocy Brandta i Gierymskiego mógł zbywać prace i posyłać środki rodzinie. Pomimo niewątpliwej przyjemności z obcowaniem ze sztuką dawnych mistrzów, którą miał okazję oglądać w Starej Pinakotece, czy też ze sztuką współczesną, prezentowaną wówczas na licznych wystawach, Chełmoński nie czuł się najlepiej w Monachium. Był najprawdopodobniej rozczarowany również Akademią i bardzo tęsknił. Nostalgii nie uleczyła nawet znaczna poprawa warunków materialnych. Pociechą i natchnieniem była w tym okresie poezja Adama Mickiewicza, a zwłaszcza Pana Tadeusza.

W 1874 roku Chełmoński wyjeżdża na Ukrainę i stamtąd wraca już do Warszawy. Pobyt na Ukrainie w pewien sposób ukierunkował dalszą twórczość artysty. Zyskała ona nowego ducha, swobodę i pokazała w pełni niezmiernie bliskie naturze oblicze artysty. Chełmoński pokochał kresy. Dzięki swojej fotograficznej pamięci motywy i tematy z Podola, Ukrainy, z biegiem lat z Wołynia, Pińszczyzny, Polesia i Litwy, stawały się tematem jego najlepszych prac (Babie lato, Przed odjazdem gości na Ukrainie, Stróż nocny). Zapamiętywał, a następnie malował w swojej sławnej pracowni, na ostatnim piętrze Hotelu Europejskiego w Warszawie.

Niestety wystawa w TZSP sztandarowych dzieł nie przyniosła zamierzonego efektu. Prace, o zgrozo, nie znalazły uznania ani wśród publiczności ani krytyki. Rozczarowany artysta postanawia więc wyjechać do Paryża, gdzie spodziewa się lepszego odbioru prac, mimo że jak sam pisze "(…) przywiązanie do swoich było mi podstawą czynów moich i zajęć, gdy mi tego zabraknie – sądzę, że mi znów tak źle będzie, jak już było". Dzięki pomocy tym razem Cypriana Godebskiego i jego żony, Chełmoński w połowie listopada 1875 roku wyjechał do Paryża. W miejscowości Neuilly wraz z Godebskim i Piątkowskim urządzili pracownie w jednym domu, który wkrótce stał się miejscem ówczesnych spotkań malarskich znajomych artystów. Chełmoński nie był jednak i w tym środowisku szczęśliwy. Ciągle tęsknił za krajem, ale też zapewne był rozgoryczony niezrozumieniem rodaków.

Sytuacje zmienił paryski Salon 1876 roku, gdzie obrazy artysty wzbudziły spore zainteresowanie marszandów, publiczności i krytyki. Chełmoński rozpoczął współpracę ze znanym marszandem Adolphem Goupilem. W jego korespondencji znaleźć można notatkę dotyczącą Chełmońskiego: "Od czasu Gericault nikt z taką siłą koni nie traktował". Prace artysty zaczęły być również sprzedawane w Ameryce, nabywcą był znany kolekcjoner Wiliam Stewart, a także Henry Gibson. Ostatecznie artysta pozostał w Paryżu dwanaście lat. Ukoronowaniem tego okresu było niewątpliwie Grand Prix na Wystawie Powszechnej w Paryżu. Był to czas dobrych warunków bytowych, spowodowanych dużą zbywalnością dzieł. Niemożliwe jednak było uniknięcie rutyny w tej sytuacji. Zamówień od sprzedających obrazów było dużo więcej niż prac. Normalnym stało się więc, że motywy zaczęły się powtarzać, a sam artysta czerpiący z pamięci, a nie ze świeżo przeżywanych emocji, popadł w swego rodzaju manierę, którą Chełmońskiemu, zwłaszcza przyjaciele, zaczęli wypominać.

Pobyt w Paryżu zapewnił Chełmońskiemu sławę w środowisku, dał niezależność finansową, ale uważa się, że niestety nie posunął go w rozwoju drogi twórczej. Można by na ten temat polemizować. Okres francuski przyniósł bowiem Chełmońskiemu zainteresowanie pejzażem. Stało się ono paradoksalnie przyczynkiem do odrodzenia twórczego, w innym charakterze, ale nie mniej artystycznie genialnego. Zmęczenie głośnym życiem paryskim, spadek cen obrazów i związane z tym pogorszenie sytuacji materialnej sprawiły, że Chełmoński wrócił do kraju. Za pożyczone pieniądze kupił niewielki majątek blisko Grodziska – Kuklówka i osiedlił się tam wraz z córkami, by poświęcić się teraz całkowicie malarstwu pejzażowemu. Dokonał również pewnego przewartościowania własnych dążeń, zwrócił się do religijności, mistyczności, a efektem tego były przepiękne pejzaże, liryczne krajobrazy z jedną myślą przewodnią, której nie sposób nie dostrzec podziwiając te prace: uwielbienie niemal panteistyczne dla przyrody połączone z poszukiwaniem religijnej prawdy. Józef Chełmoński zmarł w 1914 roku w swoim majątku w Kuklówce.

Nr katalogowy: 11

Józef Chełmoński (1849 - 1914)
Kaczki nad wodą, 1886


olej, płótno / 66 x 90,3 cm
sygn. l. d.: "JÓZEF CHEŁMOŃSKI / 1886", na odwrocie na blejtramie papierowa naklejka wystawowa Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie


Estymacja:
600 000 - 800 000 zł
140 187 - 186 916 EUR
157 069 - 209 425 USD

Cena sprzedaży:
480 000 zł
112 150 EUR
125 655 USD

AUKCJA DZIEŁ SZTUKI 28 maja 2019

28 maja 2019, godz. 19.00

Wystawa:
8 - 28 maja 2019
Dom Aukcyjny Polswiss Art
ul. Wiejska 20, Warszawa

Kontakt w sprawie obiektów:

online@polswissart.pl

Licytuj online

ZLECENIE LICYTACJI

Zapytaj o obiekt   

Newsletter

Zapisując się na newsletter Domu Aukcyjnego Polswiss Art otrzymujesz: