22.09.2020

Po drugiej stronie malarstwa Mauricea Utrillo

Maurice Utrillo kronikarz paryskich pejzaży, genialny samouk i wielki talent. Jego twórczość zachwyca kolejne pokolenia, jednak jego historia ma też ciemniejsze oblicze. Urodził się pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia w 1883 roku. Jego matką była Susanne Valado – szesnastoletnia modelka paryskich artystów, która również sięgała często po pędzel. Jej talent odkrył sam Renoir i namówił ją, aby poświęciła się sztuce. 

Ojciec Maurice nigdy nie został wyjawiony, więc chłopiec wychowywał się przy kochliwej matce oraz babce, która, aby chłopca uspokoić lała mu do jedzenia alkohol. W ten sposób chłopiec w wieku 14. lat był już alkoholikiem, a remedium na jego problemy miało być właśnie malarstwo. To matka popchnęła go w kierunku sztuki, upatrując w niej źródło terapii dla syna. Jednak choroba alkoholowa, która przydarzyła się Utrillo już za lat dziecięcych, nie opuściła go przez resztę życia i stała się utrapieniem jego oraz jego bliskich. Matka Utrillo miała niepoukładane życie, kiedy urodziła syna i trudno stwierdzić czy kiedykolwiek się ustatkowała. Po pojawieniu się syna wdawała się nadal w liczne romanse i żyła pełnią paryskiej bohemy artystycznej. Kiedy Maurice miał 7 lat, związała się z Miguealem Utrillo, który usynowił chłopca i nadał mu swoje nazwisko. Jednak Suzanne Valadon nie potrafiła być stała w swych uczuciach i po dziesięciu latach spokojnego życia, rozstała się z przyszywanym ojcem swojego syna i związała się z młodszym od Maurice Utrillo elektrykiem André Utteri.

Wszyscy razem – matka, jej kochanek, babka oraz syn zamieszkali razem w kamienicy w Paryżu. Podobno awanturom nie było końca. Suzanne Valado i Maurice Utrillo reprezentowali dwa silne charaktery i byli temperamentnymi osobowościami. Choroba alkoholowa Utrillo ani związek matki z młodszym mężczyzną na pewno nie ułatwiały zawarcia pokoju. Wielokrotnie sąsiedzi skarżyli się na awantury domowe, które nie raz przybierały niebezpieczny obrót. Raz malarz po spożyciu alkoholu w emocjach chciał przejść przez szklane drzwi, kalecząc się przy tym dotkliwie. Kiedy indziej matka rzuciła w sąsiada ciężkim żelazkiem, kiedy on strzelił w sufit, chcąc doprowadzić artystyczną rodzinę do porządku. Matka i syn również nie rozumieli się na podłożu malarskim. Ona- idealista, wierzyła, że powinno się malować jedynie w plenerze, oddawać się chwili i rejestrować ją na bieżąco. Maurice jednak wolał schować się w zaciszu pracowni i na podstawie pocztówek tworzyć swoje obrazy. Wiele ich różniło, ale zamiłowanie do życia cyganerii i bohemy artystycznej łączyło ich do końca dni.

MAURICE UTRILLO - PEJZAŻ ZIMOWYSusannea zajęta swoim życiem uczuciowym oraz rozwijaniem swojej praktyki artystycznej nie zważała na syna, który pomimo sukcesów malarskich staczał się coraz głębiej w odmęty alkoholizmu. Znalazł on obiekt swoich westchnień w Marii- barmance pracującej w barze, w którym często przebywał. Utrillo ofiarował jej wiele obrazów, aby móc cieszyć się jej wdziękami. Zakochał się wręcz obsesyjnie. Wyprowadził się od matki i wynajął pokój nad barem „La Belle Gabierllle”, gdzie pracowała Maria. Susannea Valado zmarła 17 lat przed Utrillo a jej kochanek André Utteri 7 lat po niej. Pijany wracał z baru bez płaszcza i po długiej chorobie zmarł. Utrillo dożył 72 lat pomimo swojego wykańczającego trybu życia. Razem z jego śmiercią zakończyła się historia przedziwnego układu matki, jej kochanka i syna. Wszyscy w trójkę korzystali z przyjemności życia, nie zważając na zdrowotne konsekwencje czy opinię innych ludzi.

Maurice oraz jego matka zostawili z sobą bogaty dorobek artystyczny, który jest pamiątką po szalonych czasach bohemy artystycznej paryskiej. Życie Utrilla zdaje się wieczną wędrówką pomiędzy izbami wytrzeźwień i szpitalami dla obłąkanych. Nie radził sobie z zazdrością i do życia podchodził aż nadto z pasją, nie mając dystansu do wydarzeń go spotykających. Aż trudno uwierzyć, że twórca tych refleksyjnych, paryskich pejzaży wiódł tak niestandardowe i niespokojne życie. Dziś jego dzieła można oglądać w poważnych instytucjach kultury, w których sam artysta pewnie by się nie odnalazł.