Adam Styka to jeden z najlepszych polskich orientalistów. Pochodził z rodziny artystycznej – jego ojcem był wybitny malarz Jan Styka, autor Panoramy Racławickiej, a starszy brat Tadeusz zasłynął jako wzięty portrecista polskich i zagranicznych elit. Adam urodził się w 1890 roku i w dzieciństwie nie przejawiał zainteresowania sztuką – z resztą ojciec powtarzał, że „nie potrzeba trzech Styków malarzy” (Czapliński Cz., The Styka Family Saga. Saga Rodu Styków, Bicentennial Publishing Corporation, New York, 1988, s. 135). Po ukończeniu szkoły średniej, poświęcił się inżynierii i matematyce. Jednak z czasem zapałał chęcią do malowania, co entuzjastycznie opisywał ojcu w listach. „Kiedy Adaś przybył na Święta Bożego narodzenia [1908], powiedziałem mu, że »to nie dosyć chcieć, ale trzeba móc i wypróbujemy, czy masz talent«. Adaś miał szczególnie łatwość do pejzażu, ale mu powiedziałem: Z tym daleko nie zajedziesz, trzeba rysować twarze ludzi” – wspominał Jan Styka (fragment pamiętnika J. Styki, [w:] Czapliński Cz., dz. cyt., s. 136).
W 1911 roku Adam Styka zaprezentował swój pierwszy obraz na paryskim salonie, zatytułowany „Orientalista”. Jeszcze w tym samym roku wyjechał w podróż do Algieru i Tunisu, skąd przywiózł szereg szkiców do przyszłych kompozycji. W 1914 roku na paryskiej Wystawie Orientalistów pokazał już kilkanaście dzieł, które zyskały bardzo dobry odbiór i pochwałę prezydenta Francji Raymonda Poincaré. Gdy wybuchła wojna wstąpił jako ochotnik do armii polskiej, walcząc pod dowództwem generała Józefa Hallera. Wędrował po krajach północnej Afryki, opisując później swe wrażenia w niepublikowanych nigdzie w całości „Wspomnieniach z Afryki”: „Moja znajomość z Afryką sięga dość odległych lat, bo czasu I wojny światowej. Gdy po niedługim pobycie w oazach Sahary algierskiej, wystawiłem kilkanaście obrazów w Algierze [1916] na rue de l’Isly, gubernator generalny Algieru J. E. Lutaud tak się zainteresował moim światłem słonecznym (…), że nie tylko nabył jeden mój obraz, ale ponadto przyznał mi subwencję rządową (…). Była mi ona wielką pomocą i bodźcem do dalszej wytężonej pracy” – pisał Styka (fragment „Wspomnieć z Afryki” A. Styki, [w:] Czapliński Cz., dz. cyt., s. 137). Artysta bywał częstym gościem w pałacu gubernatora i został jego towarzyszem w urzędowej misji na terenie gór Auresu. Ponadto zwiedził Tanger, Marokko, Tunis i z karawaną przeszedł całą Saharę, aż do Timbouctou. Zatrzymując się w różnych hotelach, rozkładał sztalugę na tarasach i w gorących promieniach słońca malował zaobserwowane sceny: palaczy haszyszu o zamglonych oczach, roześmiane tancerki, modlących się Arabów czy obładowane towarami karawany.
Po ślubie w 1921 roku zamieszkał w Paryżu, skąd wspólnie z młodą małżonką wyjeżdżał na kolejne wyprawy do Afryki północnej. Jednocześnie regularnie wystawiał swoje dzieła, także poza Francją, m.in. w Warszawie, Londynie, Brukseli, Nowym Jorku, Buenos Aires czy Kairze. Zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia, a międzynarodowa prasa pisała o nim hymny pochwalne, nazywając „znakomitym kolorystą” i „malarzem słońca”.
Po zakończeniu wojny, w 1948 roku wyjechał z rodziną do swego brata Tadeusza, do Stanów Zjednoczonych. By załatwić sobie prawo pobytu, przez siedem miesięcy przebywał w Meksyku, co mocno zaznaczyło się w jego kolejnych kompozycjach. Zaczął przedstawiać jeźdźców pędzących na spienionych koniach, meksykańskich tancerzy i różne scenerie usłane lasem wyniosłych kaktusów. Później zamieszkał w Arizonie, by dalej zgłębiać kolor i światło w swoich nowych płótnach z Indianami i kowbojami. Podjął się także renowacji „Golgoty” – majestatycznego, panoramicznego obrazu swego ojca, który trafił do amerykańskiej kolekcji prywatnej. Twórczość Adama Styki, tak różnorodna tematycznie i geograficznie, pozostaje jednym z najciekawszych przykładów sztuki, w której egzotyka i duchowość spotykają się w imię jednego ideału – piękna.