Wojciech Fangor był artystą malującym obrazy na pograniczu op-artu, które przyniosły mu światową sławę. Obraz Red I pochodzi z początku lat 60-tych, czyli pierwszych lat po obraniu kierunku, który sprawił, że Wojciech Fangor stał się ikoną sztuki polskiej XX wieku Na to do jakich rozwiązań formalnych doszedł artysta miało wpływ wiele aspektów i doświadczeń życiowych. Na pewno bardzo znacząca była znajomość ze Stanisławem Zamecznikiem, który wprowadził do jego zainteresowań przestrzeń jako środek i tworzywo do wyrażania artystycznych treści. Konsekwencją tych rozważań był wystawa „Studium Przestrzeni” w Salonie Nowej Kultury w Warszawie w 1958 roku. Obrazy przedstawione na aukcji miały ograniczoną kolorystykę, większość z nich była czarno biała chociaż zdarzyło się parę akcentów kolorystycznych w postaci czerwieni, żółci i błękitów. Przedstawiały „smugi” w pionie i poziomie, koła, elipsy i półkola- wszystkie o rozedrganych krawędziach przypominających sfumato. Prace były umieszczone na sztalugach rozmieszczonych w przestrzeni galeryjnej tak, aby widz sam decydował o kierunku zwiedzania. Obrazy tak niestandardowo ustawione oddziaływały na siebie nawzajem, ponieważ widz, zamiast czytać je po kolei, traktował je jako jedną kompozycję. W Sali galeryjnej powstawało pełno napięć na skutek różnic w przestrzenności i świetle poszczególnych prac. „Nie chodziło o poszczególne obrazy, ale o zależności między nimi. […] Na tradycyjnej wystawie jeden obraz odbiera się statycznie, ale żeby odebrać „Studium przestrzeni”, trzeba w nią wchodzić. Wynikają z tego różne konsekwencje. Przez wybór drogi odbiorca staje się współautorem dzieła, które nie jest zamkniętą w sobie konstrukcją, ale otwartym systemem do indywidualnego odbioru”. (Ślizińska M., Mazur A., rozmowa z Wojciechem Fangorem, kwiecień maj 2003, Wojciech Fangor, Warszawa 2003, CSW katalog, s.68) W tekście towarzyszącym prezentacji, Wojciech Fangor napisał: „Obrazy są anonimowymi częściami zespołu, który zaczyna się w przestrzeni rzeczywistej”. Podobnie pierwotnie na pracach oprócz kolorowych płaszczyzn o rozmytych konturach miały pojawić się przedstawienia figuratywne. Jednak po nałożeniu pierwszej warstwy farby, artysta odkrył, że namalowane przez niego formy, zamiast tworzyć iluzję przestrzeni w głąb obrazu, to wychodziły przed niego i igrały z ludzkim okiem. Obraz Red I powstał parę lat po wspomnianej wystawie. Jest on kontynuacją obranego wtedy kierunku. Na wystawie przestrzeń między pracami tworzyła autonomiczną niewidzialną instalację, a obrazy miały posłużyć jedynie jako ekrany, które pozwoliłyby dostrzec to, co pomiędzy nimi, a nie na nich. W tym wypadku stoimy przed jedną pracą, a efekty wspomnianej wystawy nadal trwa. Praca jest pionowa, chociaż aż prosi się, aby położyć ją, żeby czerwona smuga zamieniła się w złudzenie horyzontu. Artysta jednak na przekór nam oraz naszemu poczuciu komfortu stawia obraz na krótszej krawędzi. Czerwona łuna wydaje się teraz tylko małym wycinkiem jakiejś dużo większej całości. Niemal widzimy jej kontynuacje. Obraz opowiada o tym, czego nie widać, zadaje nam pytaniem, czym dla nas jest rozwibrowana czerwona krawędź, czego może być fragmentem.