12. Józef Chełmoński - Jeździec, 1879

  • Poprzedni

    Poprzednia praca

    Aleksander Kotsis
    - Portret Emilii Dunin-Majewskiej, 1868-1870,

  • Następny

    Następna praca

    Juliusz Holzmüller
    - Arab, 1903,

wszystkie obiekty

Opis obiektu

Chełmoński wziął Paryż w ciągu tych kilku godzin, które potrzebowała publiczność stolicy świata na obejrzenie oficjalnego Salonu 1876 roku. Wieczorem nazwisko jego widniało w pierwszej linii wszystkich sprawozdań.

– Henryk Piątkowski

 

Chełmoński, który od pierwszego występu w Paryżu staje się sławnym, który jest tam otoczony dobrobytem i czcią największych artystów, pozostaje tym dzikim z pól i lasów polskim człowiekiem, noszącym po Paryżu nieustanną tęsknotę za tym życiem wsi polskiej.

– Stanisław Witkiewicz (Witkiewicz S., Aleksander Gierymski, wyd. Towarzystwo Wydawnicze, Lwów 1903, s. 100-101)

 

Paryski okres twórczości, blisko dwunastoletni, w którym powstało prezentowane dzieło, przyniósł Chełmońskiemu ogromną tęsknotę za krajem i wiele rozterek duchowych, ale przy tym sławę i zawodowe powodzenie. Zauważony i doceniony przez marszanda Adolphe'a Goupila, wkrótce osiągnął spektakularny sukces artystyczny i finansowy, także poza Francją, głównie w Stanach Zjednoczonych.

Stał się też niezwykle znaną i docenianą postacią paryskiego świata twórczego. Prowadził otwarty dla całej kolonii artystycznej dom i utrzymywał szerokie kontakty towarzyskie, a jednak nigdy do końca nie poczuł się w Paryżu jak u siebie. Żadna sława i żadne pieniądze nie były w mocy uleczyć tego depresyjnego stanu. Nękany ciągłym poczuciem straty, zawodu i tęsknoty tym bardziej pieczołowicie malował polskie kresy. Z dala od ojczyzny, komponował zdumiewająco żywe obrazy rodzimego kraju, w całym bogactwie i różnorodności jego natury i obyczaju. Na rozkwitający wówczas w Paryżu impresjonizm w ogóle nie zwrócił uwagi, całą swoją energię skupiając na tworzeniu realistycznych scen z życia codziennego w Polsce – końskich targów, rolników i pasterzy w polach, kuligów i szumnych powrotów z dworskich balów, karczm i jarmarków, polowań, napadów wilków czy słynnych konnych trójek i czwórek. Była w nim jakaś niezwykła, elementarna siła „człowieka ziemi”.

Oferowany obraz z 1879 roku przedstawia jeźdźca pędzącego o brzasku przez rozległą równinę. Kopyta końskie rozbryzgują w galopie błoto pokrywające gościniec. Jest ślisko i mokro. Siedzący na grzbiecie konia mężczyzna ma na sobie ciężką, skórzaną kurtkę i futrzaną czapkę. Koncentrując się na drodze, patrzy w dal i pochyla się nieznacznie w siodle do przodu. W dłoniach ściska lejce. Jego postać spowija jeszcze półmrok odchodzącej nocy, ale na niebie widnieje już rozproszone, żółtawe promienie poranka. Kompozycję śmiało nazwać można arcydziełem konia w ruchu. Artysta tak doskonale oddając modelunek zatraconego w galopie zwierzęcia, działa na wyobraźnię widza. Przyglądając się odmalowanej scenie, można niemal usłyszeć końskie parskanie i tętent masywnych kopyt po błotnistej drodze. Malarskie mistrzostwo Chełmońskiego docenił krytyk Antoni Sygietyński pisząc: „(…) maluje konie w tak gwałtownych skróceniach, że nawet w spokoju zastanawiałyby długo widza swą niezwykłością, a cóż dopiero przy takiej sile pędzenia i rozhukania po stepie. Ale to właśnie stanowi jedną z największych zalet malarza i stawia Chełmońskiego wyżej od wszystkich artystów, którzy prawdopodobnie widzieli tak dobrze jak i on ruchy, te skrócenia ciała, te wygięcia mięśni, ale nie mieli odwagi lub siły dostatecznej w technice, aby je odtworzyć” (Sygietyński A., Sztuka na Wystawie Powszechnej w Paryżu, „Ateneum” 1878, t. III).

Proweniencja

Polska, kolekcja prywatna

Wystawiany

Warszawa, Zamek Królewski w Warszawie, Zbiory Fundacji im. Ciechanowieckich, październik - grudzień 1989.

Reprodukowany

Zbiory Fundacji im. Ciechanowieckich [katalog wystawy], Warszawa 1989, il. 11

Biogram artysty

Czy dziś mamy swoją twarz po Chełmońskim, tym wielkim poecie i artyście? Sarmata, Polak. W Paryżu nazywano go genialnym barbarzyńcą (…) Chełmoński bliski mi przez temat, kraj, poezję, pejzaż, szlachtę, lud, konie. Chełmoński także wielki poeta, wielki pan, syn ziemi. 

– Leon Wyczółkowski

Józef Chełmoński urodził się w 1849 roku w Łowiczu. Wielka artystyczna wrażliwość zaszczepiona została mu jeszcze w dzieciństwie przez ojca, z którym łączyła go silna, emocjonalna więź. W 1867 roku młody Józef zapisuje się do warszawskiej Klasy Rysunkowej, jedynej wówczas uczelni artystycznej w Królestwie Polskim. Jednocześnie z nauką w Klasie Rysunkowej Chełmoński wstąpił do prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. Artysta zawsze podkreślał ogromną rolę, jaką w jego życiu twórczym odegrał Gerson, pisał o nim: "człowiek obdarzony gorącą miłością wszystkiego, co szlachetne i wielkie". Mistrz stał się głównym mentorem Chełmońskiego. Wpajana studentom zasada, że aby malować rzeczy wzniosłe, trzeba samemu się udoskonalić, stała się myślą przewodnią życia artysty. Pragnienie stania się dobrym, by móc wywołać potem to uczucie w widzu, jest widoczne w całej jego twórczości. W połączeniu z ogromnym naciskiem, jaki Gerson kładł na akademicki warsztat rysunkowy i studiowanie natury, idea ta dawała przyszłemu mistrzowi Chełmońskiemu najlepszą z możliwych podstaw studiowania malarstwa.

Na przełomie listopada i grudnia 1871 roku Chełmoński wyjechał na dalsze studia do Monachium. Ciekawostką jest, że stało się to przy wydatnej pomocy Maksymiliana Gierymskiego. Przekazał on swój obraz na loterię, dochód z której przeznaczony został na opłacenie pobytu Chełmońskiego w Monachium. W okresie jego pobytu rezydowała tamże cała kolonia artystów polskich na czele z Józefem Brandtem i Maksymilianem Gierymskim. Wokół tych dwóch uznanych skupiła się grupa młodszych, różnie uzdolnionych, których drogi artystyczne potoczyły się w bardzo różnych kierunkach, m. in. Wojciech Kossak, Jan Rosen, Stanisław Witkiewicz, Tadeusz Dowgird. Mówiło się nawet wtedy o czymś na kształt "polskiego Monachium", czyli dużej grupie polskich artystów, których oprócz polskości łączyły sny o wielkości, sztuka ale też nędza i najrozmaitsze dziwactwa.

Chełmoński nie studiował długo na Akademii, prawdopodobnie były to dwa semestry. Bardzo szybko postanowił poświęcić się tylko malowaniu, tym bardziej, że przy wydatnej pomocy Brandta i Gierymskiego mógł zbywać prace i posyłać środki rodzinie. Pomimo niewątpliwej przyjemności z obcowaniem ze sztuką dawnych mistrzów, którą miał okazję oglądać w Starej Pinakotece, czy też ze sztuką współczesną, prezentowaną wówczas na licznych wystawach, Chełmoński nie czuł się najlepiej w Monachium. Był najprawdopodobniej rozczarowany również Akademią i bardzo tęsknił. Nostalgii nie uleczyła nawet znaczna poprawa warunków materialnych. Pociechą i natchnieniem była w tym okresie poezja Adama Mickiewicza, a zwłaszcza Pana Tadeusza.

W 1874 roku Chełmoński wyjeżdża na Ukrainę i stamtąd wraca już do Warszawy. Pobyt na Ukrainie w pewien sposób ukierunkował dalszą twórczość artysty. Zyskała ona nowego ducha, swobodę i pokazała w pełni niezmiernie bliskie naturze oblicze artysty. Chełmoński pokochał kresy. Dzięki swojej fotograficznej pamięci motywy i tematy z Podola, Ukrainy, z biegiem lat z Wołynia, Pińszczyzny, Polesia i Litwy, stawały się tematem jego najlepszych prac (Babie lato, Przed odjazdem gości na Ukrainie, Stróż nocny). Zapamiętywał, a następnie malował w swojej sławnej pracowni, na ostatnim piętrze Hotelu Europejskiego w Warszawie.

Niestety wystawa w TZSP sztandarowych dzieł nie przyniosła zamierzonego efektu. Prace, o zgrozo, nie znalazły uznania ani wśród publiczności ani krytyki. Rozczarowany artysta postanawia więc wyjechać do Paryża, gdzie spodziewa się lepszego odbioru prac, mimo że jak sam pisze "(…) przywiązanie do swoich było mi podstawą czynów moich i zajęć, gdy mi tego zabraknie – sądzę, że mi znów tak źle będzie, jak już było". Dzięki pomocy tym razem Cypriana Godebskiego i jego żony, Chełmoński w połowie listopada 1875 roku wyjechał do Paryża. W miejscowości Neuilly wraz z Godebskim i Piątkowskim urządzili pracownie w jednym domu, który wkrótce stał się miejscem ówczesnych spotkań malarskich znajomych artystów. Chełmoński nie był jednak i w tym środowisku szczęśliwy. Ciągle tęsknił za krajem, ale też zapewne był rozgoryczony niezrozumieniem rodaków.

Sytuacje zmienił paryski Salon 1876 roku, gdzie obrazy artysty wzbudziły spore zainteresowanie marszandów, publiczności i krytyki. Chełmoński rozpoczął współpracę ze znanym marszandem Adolphem Goupilem. W jego korespondencji znaleźć można notatkę dotyczącą Chełmońskiego: "Od czasu Gericault nikt z taką siłą koni nie traktował". Prace artysty zaczęły być również sprzedawane w Ameryce, nabywcą był znany kolekcjoner Wiliam Stewart, a także Henry Gibson. Ostatecznie artysta pozostał w Paryżu dwanaście lat. Ukoronowaniem tego okresu było niewątpliwie Grand Prix na Wystawie Powszechnej w Paryżu. Był to czas dobrych warunków bytowych, spowodowanych dużą zbywalnością dzieł. Niemożliwe jednak było uniknięcie rutyny w tej sytuacji. Zamówień od sprzedających obrazów było dużo więcej niż prac. Normalnym stało się więc, że motywy zaczęły się powtarzać, a sam artysta czerpiący z pamięci, a nie ze świeżo przeżywanych emocji, popadł w swego rodzaju manierę, którą Chełmońskiemu, zwłaszcza przyjaciele, zaczęli wypominać.

Pobyt w Paryżu zapewnił Chełmońskiemu sławę w środowisku, dał niezależność finansową, ale uważa się, że niestety nie posunął go w rozwoju drogi twórczej. Można by na ten temat polemizować. Okres francuski przyniósł bowiem Chełmońskiemu zainteresowanie pejzażem. Stało się ono paradoksalnie przyczynkiem do odrodzenia twórczego, w innym charakterze, ale nie mniej artystycznie genialnego. Zmęczenie głośnym życiem paryskim, spadek cen obrazów i związane z tym pogorszenie sytuacji materialnej sprawiły, że Chełmoński wrócił do kraju. Za pożyczone pieniądze kupił niewielki majątek blisko Grodziska – Kuklówka i osiedlił się tam wraz z córkami, by poświęcić się teraz całkowicie malarstwu pejzażowemu. Dokonał również pewnego przewartościowania własnych dążeń, zwrócił się do religijności, mistyczności, a efektem tego były przepiękne pejzaże, liryczne krajobrazy z jedną myślą przewodnią, której nie sposób nie dostrzec podziwiając te prace: uwielbienie niemal panteistyczne dla przyrody połączone z poszukiwaniem religijnej prawdy. Józef Chełmoński zmarł w 1914 roku w swoim majątku w Kuklówce.

Nr katalogowy: 12

Józef Chełmoński (1849 - 1914)
Jeździec, 1879


olej, płótno / 84,5 x 110,5 cm
sygn. l. d.: JOZEF CHELMONSKI / Paris 1879, na odwrociu nalepki wystawowe


Estymacja:
700 000 - 900 000 zł
144 330 - 185 568 EUR
140 846 - 181 087 USD

Cena sprzedaży:
1 100 000 zł
226 805 EUR
221 328 USD

Aukcji Dzieł Sztuki 20 października 2022

czwartek, 20 października 2022, o godz. 19.00
Dom Aukcyjny Polswiss Art
ul. Wiejska 20, Warszawa

wystawa przedaukcyjna:
3 - 20 października 2022 r.
Galeria Domu Aukcyjnego
ul. Wiejska 20, Warszawa

Wystawa czynna:
pn. – pt.: 11.00 – 18.00

sob.: 11.00 – 15.00

Skontaktuj się z nami, aby licytować na aukcji:
+48 (22) 62 81 367
galeria@polswissart.pl

Licytuj online

ZLECENIE LICYTACJI

Zapytaj o obiekt   

Newsletter

Zapisując się na newsletter Domu Aukcyjnego Polswiss Art otrzymujesz: