29.11.2021

Martwe Natury Portrecistki

Mela Muter opanowała sztukę portretu do perfekcji. Ich charakterystyczna estetyka wyróżnia je spomiędzy innych płócien artystów i z łatwością pozwala rozpoznać twórczość malarki. Muter przyjechała do Francji w 1901 roku. Tam związała się z paryską bohemą i polską kolonią artystyczną. 

Mela Muter w trakcie pracy, materiały prasowe

Martwa natura z warzywami, ok. 1917-1918Artystka znana jest właśnie z portretu ale nie mniej ważnym, wręcz osobistym gatunkiem, była w jej twórczości martwa natura. Malowała je przede wszystkim w okresie I wojny światowej. Muter przebywała wtedy w Bretanii i Szwajcarii. Jesienią 1914 roku namalowała pierwszą serię obrazów, w których widoczny jest wykształcony w latach dziesiątych XX wieku postimpresjonistyczny styl. Dominuje wyrazisty kontur, ciepłe, słoneczne barwy i bogata wartość fakturalna. Już wcześniej w jej twórczości pojawiały się martwe natury, ale znacznie rzadziej i często jako tło kompozycji. W obrazach poświęconych tylko im widać inspiracje twórczością Cezanne'a. Malowane elementy wydają się przypadkowo ułożone, jednak przy głębszej analizie można spostrzec, że kompozycje są doskonale wyważone i nie mogło to być dziełem przypadku. Na płótnach piętrzą się kwiaty, owoce, warzywa, paryskie gazety z często czytelnym nagłówkiem oraz owoce morza. Nakładane drobnymi plamkami barwy tworzą rozwibrowaną płaszczyznę, którą ożywiają plamki światła. Obcując z martwymi naturami Meli Muter, wchodzimy w jej najbardziej intymny świat, świat jej przedmiotów i codziennych rytuałów. "Artystka nie przenosi na płótno wiernie prawdziwości naturalnej, zabarwienia, lecz tłumaczy własnym, jakby uprzednim skojarzeniem barw wrażenie wywierane na niej przez — muszę tak nazwać — dusze motywu malarskiego. Malując na podkładzie kredowym bardzo absorbującym i matującym połysk farby olejnej, artystka wydobywa ze środków technicznych pewien nowy niesamowity wyraz harmonijnie zgrywający się z jej ogólnym założeniem malarsko-plastycznym.

Martwa natura z winogronamiOdrębność malarstwa Mali Muter polega na pewnych świadomych niedomowieniach konstrukcyjnych, pomocnych artystce w wydobywaniu ekspresji z bryły, częstokroć ledwie zamaskowanej" pisano w „Rzeczpospolitej” w recenzji wystawy Meli Muter w warszawskiej Zachęcie w 1923 roku (Z Zachęty. Wystawa Meli Muter, „Rzeczpospolita”, 1923, nr 86, s. 3, w: Kolekcja Bolesława i Liny Nawrockich, Mela Muter (Maria Melania Mutermilch) 1876–1967. [katalog wystawy], Muzeum Narodowe w Warszawie, XII 1994 – II. 1995, Warszawa 1994, s. 39) Gorący czas wojny spowodował, że Muter cierpiała na brak modeli, których mogła portretować. Artystka wspominała: „Nikt nie miał wtedy ani czasu, ani też cierpliwości, by mi pozować. Martwe natury – owoce morza, skorupiaki i ryby, niewrażliwe na ludzkie dramaty, na ludzkie szaleństwa, zastępowały mi modeli. Jedna z tych martwych natur szczególnie odzwierciedlała mój ówczesny stan psychiczny. Była tragiczna przez czerń wijących się olbrzymich węgorzy, czerwień skorupiaków, zsiniałą biel papieru.”. Obniżony nastrój artystki wynikał z tragicznych wypadków, których w tamtym okresie doświadczyła. W 1917 roku związała się z lewicowym działaczem Raymondem Lefebvre’ejem, dla którego rozwiodła się z Michałem Mutermilchem. Niestety w 1920 roku ukochany Muter zginął tragicznie na statku, który zatonął, kiedy Raymond Lefebvre wracał z kongresu III Międzynarodówki z Moskwy. Kolejnym ciosem dla artystki była śmierć jej ojca, która nastąpiła niedługo po wcześniej wspomnianych wydarzeniach. Trzy lata później musiała również pożegnać się z synem, który przegrał walkę z gruźlicą kości.