Paranoją było to, że dopiero w Nowym Jorku zobaczyłem czerwone farby. – Leon Tarasewicz
(Czyńska M., Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem, Wyd. Czarne, Wołowiec 2021, s. 81).
Malarstwo Leona Tarasewicza rodzi się z obserwacji otaczającej go natury, którą wnikliwie analizuje, a następnie przenosi na płótna. Przedstawienia te nie mają jednak w sobie nic z realizmu. Lasy, pola czy uchwycone w locie ptactwo – to harmonijne kompozycje powtarzających się motywów bliskie językowi abstrakcji. Artysta za cel stawia sobie poszukiwanie wartości czysto malarskich: koloru, faktury, światła. „Moim marzeniem jest, aby obraz tak objął w posiadanie patrzącego, że otoczenie przestałoby istnieć i nieograniczony ramami obraz mógł swobodnie rozszerzać się, wciągać do środka” – tłumaczy swoją koncepcję Tarasewicz (cyt. za: Ślizińska M. [red.], Leon Tarasewicz. Malarstwo. Galeria Foksal 1984-2018, Galeria Foksal, Warszawa 2018, s. 35).
Oferowany dyptyk należy do grupy dzieł stworzonych przez artystę pod wpływem jego dwóch krótkich pobytów w Stanach Zjednoczonych, w 1987 i 1988 roku. Malarz odbył wówczas podróż po amerykańskich parkach narodowych. Zwiedził Yosemite, Grand Canyon, Zion Park i Bryce Canyon. Pojechał też do Filadelfii i na wystawę niemieckiego pejzażysty, Anselma Kiefera. Jeszcze w trakcie swojej wizyty za oceanem rozpoczął pracę nad serią płócien w niebiesko-czerwonej kolorystyce, zainspirowanych górzystym pejzażem amerykańskim. Po przyjeździe do Polski część z nich zdecydował się przemalować na barwy czarno-czerwone. „Cynober z niebieskim jakoś mi jeszcze wtedy wydawał się zbyt kontrastowy” – przyznawał Tarasewicz w wywiadzie (Czyńska M., Nie opuszczam rąk. Rozmowa z Leonem Tarasewiczem, Wyd. Czarne, Wołowiec 2021, s. 81). Stany Zjednoczone stały się jednak dla niego niezwykle ważną lekcją i otworzyły go na zupełnie nowe doświadczenie koloru. „Paranoją było to, że dopiero w Nowym Jorku zobaczyłem czerwone farby. (…) Pobyt w Ameryce dużo mi przewartościował, bo u nas nie widzi się czerwonych gór na tle nieba z ultramaryną. Albo poświaty kolorystycznej na obrzeżach obiektów, kiedy zachodzące słońce mocno świeci. Zauważyłem wiele takich rzeczy, których u nas się nie widziało” – mówił artysta(Czyńska M., dz. cyt., s. 81-84).
Prezentowane monumentalne dzieło Tarasewicza umożliwia widzowi szczególne przeżycie koloru i przestrzeni. W gęstym zapisie pionowo biegnących linii zaobserwować możemy potężną skalną ścianę. Jej surowość i majestatyczność rodzi się z kontrastu intensywnej barwy i ostrości pionowych żyłek budujących kamienną skorupę. „Kontemplacja nie zastępuje tu kreacji, ale ją poprzedza i wywołuje, a to, co widzimy na obrazie jest wypadkową tych dwóch procesów, niemożliwych już do rozgraniczenia, konstytuuje jakąś nową wartość, wymykającą się definicjom, nienazwaną” (Miętek M., Prosty – ograniczony do czerwieni, [w:] Gola J., Leon Tarasewicz, Stowarzyszenie Edukacji Artystycznej „Ślad”, Warszawa 2007, s. 50).
Twórczość Tarasewicza rozważać należy poprzez pryzmat autentycznego i żywiołowego kontaktu artysty z naturą. Intrygują go formy i kolory przyrody, a także dynamika zjawisk w niej zachodzących. Radarem malarza jest jego niezwykła wrażliwość na świat wokół – to ona każe mu ciągle szukać, chłonąć, eksperymentować. Odebrana od Tadeusza Dominika lekcja koloryzmu oraz umiejętność kompozycyjna, którą rozwinął pod okiem Romana Owidzkiego, stały się ważnymi doświadczeniami, mającymi niebagatelny wpływ na jego dalszą drogę artystyczną. To właśnie kolor i światło w połączeniu z niezwykle sprawnym kształtowaniem przestrzeni powodują, że abstrakcyjne malarstwo Tarasewicza jest czytelnym zapisem obserwowanej rzeczywistości.