14.05.2020

Książe Montparnasse’u. Czyli o przyjaźni i pojedynkach pod paryskim niebem

Jak słynny pojedynek z  Leopoldem Gottliebem na szable w 1914 roku został czwartym rozbiorem Polski.

Pablo Picasso, Paquerette i Moise Kisling w Caffe La Rotonde w obiektywie Jeana Cocteau, 1916

W mediolańskiej Pinacotece di Brera znajduje się obraz autorstwa Amadeo Modiglianiego z 1915 roku przedstawiający portret Mojżesza Kislinga. Widzimy twarz przypominająca trochę Eskimosa, jak śmiano się wówczas w paryskich restauracjach, z równo, lekko dziwacznie przyciętą ciemną grzywką i migdałowymi lekko skośnymi oczami. Oprócz typowych cech portretów Modiglianiego jest w tej pracy coś czułego, urzekającego i tkliwego. Jest spojrzenie przyjaciela..

Mojżesz Kisling - Mimozy, 1947Bardzo towarzyski i uczynny. Kisling ubrany był zazwyczaj w granatowy kombinezon mechanika. Aktywny uczestnik balów, maskarad i artystycznych dyskusji w kawiarniach. Określany legendą paryskiej bohemy. Dostarczyciel wrażeń nie tylko artystycznych światkowi paryskiemu. Raniony w nos szablą przez Leopolda Gottlieba w pojedynku z 1914 roku.  Do niego należało najgłośniejsze wydarzenie wczesnego lata 1914 roku, jak pisała o tym ówczesna prasa.  Co było przyczyną sporu nie jest wiadome. Kobieta? Sztuka? Polityka? Sprzeczka wybuchła na jednym z licznych spotkań towarzysko-artystycznych i mimo, że możemy o tym przeczytać we wspomnieniach choćby Halickiej, powód pozostał nieznany.  Pojedynek został opisany i wręcz udokumentowany. Jak mówią źródła został uwieczniony kamerą pewnego przedsiębiorczego filmowca. Świadczy to o niesamowitym rozgłosie jakim już wówczas Kisling się cieszył, a także jak barwną osobowością Paryża był już w 1914 roku. Szable w Lasku Bulońskim były wg przekazu tępe, ale bezpieczniejsze niż pistolety. Sekundantem był sam Diego Rivera. Honorowi stało się zadość: skrzyżowało się żelazo i polała się krew. Kisling raniony w nos został ponoć opatrzony specjalnie w tak malowniczy sposób, żeby widoczna była krew sącząca się z rany i ponoć z tym opatrunkiem udał się oczywiście do La Rotonde. Modigliani miał na jego widok wykrzyknąć:  „Wydaje się naturalne, że Polska uległa czwartemu rozbiorowi!” Film z pojedynku ukazał się bardzo szybko i oczywiście przydał uczestnikom rozgłosu. Był równocześnie dowodem, że artyści bili się nie na żarty. Oblewano pojedynek kilka dni, tzn. głównie Kisling oblewał, ponieważ nie wiadomo, gdzie wtedy przebywał Gottlieb. Cichy i spokojny nie był takim znanym celebrytą jak Kisling. Nie był może w ten sposób znany co malowniczy Mojżesz, mimo, że był bratem sławnego Maurycego Gottlieba, umiłowanego ucznia Matejki, najwybitniejszego polskiego malarza pochodzenia żydowskiego, za jakiego uważano wtedy młodo zmarłego artystę.

Legenda, plotka, a może prawdziwa wieść głosi, że Modigliani zaprzyjaźnił się z Kislingiem kiedy ten sprzedawszy obraz za sto franków całą tę sumę wydał na kwiaty dla spotkanych po drodze kobiet. Kisling był chyba w ogóle wyznawcą zasady, że pieniądze nie są rzeczą, o którą szczególnie należy zabiegać i zapewne właśnie dlatego, przez ta przedziwną przekorność losu sprzyjającą tylko szczęśliwcom, finansowa muza właściwie nigdy go nie opuszczała. Przede wszystkim jego obrazy zawsze cieszyły się świetnym odbiorem. Jego sposób przekazu w widoczny sposób różnił się od innych artystów Ecole de Paris. Wątki malarstwa metafizycznego i surrealistycznego w takim wydaniu niezwykle podobały się odbiorcom. Linearność, niespotykana czystość barwy, wszystko to niezwykle dekoracyjne i wymowne sprawiało, że  Kisling miał wiele zamówień,  ale mógł tuż już wtedy poszczycić się wieloma wystawami w bardzo dobrych paryskich galeriach: Druet (1919), Paula Guillaume’a (1924), Steina (1937). Już w 1917 roku wystawiał w Londynie i Oslo, a w 1921 na Biennale w Wenecji, nie wyliczając oczywiście późniejszych licznych wystaw i salonów. Dużo przez cały czas pracował, ale też nie borykał się z finansowymi problemami, jak spora część paryskich artystów. Ponadto w 1916 roku otrzymał spadek, po Chapmanie Chandlerze, amerykańskim rzeźbiarzu, z którym przed wojną odwiedzał knajpy Montparnasse’u. W testamencie spisanym przed wyruszeniem na front jako spadkobiercę Chandler wskazał Kislinga i ten  otrzymał po śmierci rzeźbiarza dwadzieścia pięć tysięcy franków. Kisling lubił się bawić, wydawać, ale ponieważ był sybarytą w każdym calu to nie opuszczał go instynkt samozachowawczy i nie przekraczał granicy, za którą mogłaby go spotkać bieda. Przy swoim bujnym temperamencie umiał absolutnie o siebie zadbać. Ponoć to połączenie najbardziej ujęło Modiglianiego. Przyjaźnili się do końca życia. Życia Modiglianiego, bo to on odszedł pierwszy, w 1920 roku  i mało kto wie, że to właśnie Kisling zdjął jego maskę pośmiertną.

Kisling i Modigliani - przyjaciele pod paryskim niebem…